Dziękujemy za udział w rekrutacji [„Posada”]

Filmy, które pojawiają się w twoim życiu wtedy, gdy najbardziej ich potrzebujesz. Było takich kilka, ostatnio „Posada” z 1961 roku maestra Ermanna Olmiego, którego pożegnaliśmy trzy lata temu.

Uznaje się co prawda, że włoski neorealizm trwał w latach 1943–1952, ale „Posada” ma istotne cechy tego nurtu: portretuje realia społeczne powojennych Włoch, ujmując je w sposób syntetyczny i metaforyczny. W „Posadzie” kameralna opowieść o staraniu się o pracę przez młodziutkiego chłopaka staje się opowieścią o żywocie przeciętnego włoskiego mężczyzny w okresie przyśpieszenia gospodarczego. Proces opuszczania rodzinnego domu, poszukiwanie stałego i płatnego zajęcia, (prawdopodobnie) pierwsza miłość urastają tutaj do archetypicznych punktów węzłowych wciąż jednej z głównych dróg życia.

Bohaterem filmu jest Domenico, który mieszka z rodzicami i młodszym bratem w miejscowości Meda pod Mediolanem. Choć chciałby dalej się uczyć, rodzice sugerują mu znalezienie stałej posady, takiej na całe życie. Chłopak wraz z ojcem – i zastępami pracowników czy robotników – przed świtem wyrusza pociągiem do stolicy Lombardii. Stara się o pracę biurową – obok wielu najróżniejszych kandydatów, których Olmi portretuje w sposób tyleż zwięzły, co sugestywny. Nie lubię w tekstach o kinie rzucania skojarzeń, bo zwykle wieją efekciarstwem, niewiele mówią o filmie, a jedynie zapełniają wierszówkę i podkręcają ego autora, lecz zrobiłbym wyjątek: Olmi kojarzy się tu z Karabaszem, z jego uważnością i szacunkiem dla drugiego człowieka.

Tymczasem proces rekrutacji okazuje się długi i zawiły. Domenico spędza w Mediolanie praktycznie cały dzień i – co być może najważniejsze – w tym czasie poznaje Antoniettę, która także stara się o pracę. Nie wiem, jak twórcy tego dokonali, ale Domenico patrzy na Antoniettę tak, jak patrzy się oczami zakochanego, wrażliwego nastolatka. Trudno to opisać, to coś z rejestru freudowskiej niesamowitości albo może fascynacja przemieszana z jakiegoś rodzaju lękiem (w razie potrzeby żeby spuścić powietrze z tego balonu, można sobie puścić piosenkę zespołu Franz Ferdinand „No You Girls”). W „Posadzie” efekt ów umożliwiają kamera Roberta Barbieriego (według IMDb zrobił jedynie pięć filmów), poetyckie oblicze Domenica (Sandro Panseri) i pogodne fizys Antonietty (Loredana Detto; oboje debiutujący, Detto nie pojawiła się więcej na ekranie, Panseri później wystąpił jeszcze tylko w dwóch utworach). Znacie takie twarze z włoskich filmów lub z podróży do Włoch. Dobrze mieć je znów przed oczami.

Bartosz Marzec

Dodaj komentarz